czwartek, 28 listopada 2013

Pierogarnia Kasza i Grzyby Łódź, czyli pierogi po sąsiedzku ;)

          Moja miłość do pierogów nigdy nie ustanie. Dlatego też, poniższy wpis będzie kolejnym dotyczącym łódzkich pierogarni, a jednocześnie miejsc mało znanych szerszemu odbiorcy (nie mylić z odbiorcą grubszym). Tym razem wybierzemy się bowiem na jedno z bałuckich osiedli, na ulicę Marysińską 92, gdzie mieści się Kasza i Grzyby – niewielka, zaaranżowana w parterowym mieszkaniu jednego z bloków pierogarnia z ciekawym wystrojem i jeszcze ciekawszym menu :) Pierwszy raz odwiedziłem ją niewiele po otwarciu, na początku tego roku, drugi raz całkiem niedawno! Czy coś się zmieniło? Czy warto się wybrać? Przeczytajcie!
          Z zewnątrz lokal ewidentnie wyróżnia się na tle szarego, odrapanego budynku. Pomalowana na zielono fasada rzuca się w oczy, podobnie jak czerwony baner zawieszony na jednym z balkonów (choć ten akurat nie wygląda zbyt estetycznie). Pod lokalem zaaranżowano mini ogródek, który podczas moich wizyt nie był czynny ze względu na kiepską pogodę.
           Wewnątrz pierogarnia prezentuje się dużo ciekawiej, szczególnie jak na osiedlowy lokalik. W ogóle nie czuć, że znajdujemy się w mieszkaniu, no może pomijając niewielką powierzchnię użytkową. Jest jasno, przytulnie i czysto, a liczne, fajne dodatki nadają miejscu klimatu. Jest piękna drewniana lampka, drabina zaaranżowana na półkę, wiadereczka z żywymi roślinkami, stylowa patera z kloszem, przyjemne oświetlenie nad barem z podwieszonych słoików i kilka innych bibelotów, na których aż miło zawiesić oko. Jedną ze ścian mniejszego pomieszczenia wytapetowano zaś kartkami z meblowych katalogów IKEA :)
          Nad wszystkim czuwają przesympatyczne Panie z obsługi, które z chęcią doradzą jakie pierogi wybrać, przyjmą zamówienie i jeszcze przyniosą je nam do stolika. Na danie nie trzeba zaś będzie zbyt długo czekać :)
          To, co aktualnie znajduje się w menu, znajdziemy na olbrzymiej tablicy na ścianie za barem. Przyznać trzeba od razu, że wybór nie dla wszystkich będzie łatwy. Kasza i Grzyby oferuje bowiem poza klasycznymi pierogami, kilka atypowych pozycji. W karcie dań znalazły się więc nie tylko pierogi ruskie, z kapustą i grzybami, z owocami, z białym serem czy z mięsem, ale też z kaszą i grzybami, serem żółtym, szpinakiem i serem feta, z czekoladą i bananami lub ananasami, na pierogach swojskich, pierogach z kaszanką, czy pierogach italiano z mięsem i spaghetti skończywszy. Za tak ciekawe i fantazyjne propozycje należą się duże brawa! Poza pierogami można także zamówić zupy, z rosołem, kartoflanką i nieśmiertelnym barszczykiem na czele. Dla największych głodomorów ciekawymi mogą okazać się zaś zestawy XXL w cenie 15zł, wśród których dla przykładu: schabowy z ziemniakami i surówką, czy cepeliny z mięsem i surówkami. Warto też dodać, że dania można zamówić na wynos, a nawet z dowozem do domu.
          I choć podczas pierwszej wizyty w styczniu pierogi nie do końca mnie przekonały, to powtórne odwiedziny zatarły to wspomnienie. Jak było w styczniu? Mówiąc krótko, nieco bez smaku, brakowało wyrazistości i doprawienia dla lepszego wrażenia. To na szczęście uległo zmianie. Pierogi są teraz nieco większe (wg ulotki mają 11cm długości) i zdecydowanie smaczniejsze. Ciasto nie budzi żadnych zastrzeżeń. Nie przepadam za ciastem zbyt cienkim i nadmiernie elastycznym, na szczęście to w Kasza i Grzyby jest idealne, dobrze rozwałkowane, bez grudek, niezbyt kleiste i smaczne :) Farsze również niczego sobie – oczywiście jedne są lepsze, drugie gorsze, sporo zależy też od osobistych preferencji. Mnie najbardziej przypadły do gustu nadzienia italiano, swojskie (z kiełbasą) i z kaszą i grzybami, ze słodkich czekolada z bananem. Do pierogów na słono okrasa pod postacią skwareczków, pierogi słodkie serwowane są zaś ze śmietaną z cukrem.
          Mamy więc fajny wystrój i smaczne, szybko podawane pierogi w bardzo ciekawych konfiguracjach – a jednak po wszystkim pozostał u mnie pewien niedosyt. Pierogi, choć wg ulotki powinny mieć 11cm długości, są w rzeczywistości mniejsze – większość z tych, które zamówiłem na wynoś miała ok. 9cm. Niby nic, a jednak warto o tym wspomnieć. W połączeniu z ceną, która dla sporej części pierogów wynosi 1,50zł (niektóre po 1zł, banan z czekoladą po 2zł), prawdziwy głodomór powinien się spodziewać wydatku rzędu 14-17zł za same pierożki. Ja przynajmniej, żeby się najeść, muszę w Kaszy i Grzybach zamówić około 12 sztuk, a nie należę do osób, które jedzą nad wyraz dużo :) Dodając do tego zupę lub napój liczyć musimy się z obiadem w cenie przynajmniej 20zł i choć nadal nie jest to wygórowana kwota, to nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o mojej ulubionej osiedlowej pierogarni - Co ludzie powiedzą, gdzie za niecałe 10zł najadam się do syta pierogami i barszczykiem.
          Mimo wszystko, Kasza i Grzyby w kategorii lokali szybkiej obsługi wypada w mej opinii bardzo dobrze. Jestem pewien, że sporo mieszkańców najbliższej okolicy jadło tam już nie raz. Pierogi są bowiem smaczne, ich wybór olbrzymi, a całości dopełniają estetyczne i przemyślane wnętrza, o których często zapominają właściciele innych osiedlowych knajpek. Jeżeli przyjdzie Wam kiedyś zawitać w okolice ulicy Marysińskiej, wstąpcie na zielony parter i przekonajcie się sami :)
POLUB NAS NA FACEBOOK'U: FOOD FETISH PO ŁÓDZKU
Nie posiadam praw autorskich do zamieszczonego w poście logo lokalu, pochodzi ono z oficjalnej strony restauracji Kasza i Grzyby

środa, 20 listopada 2013

W oczekiwaniu na kolejną edycję Restaurant Day Łódź

      Ostatnia sobota upłynęła w kulinarnej Łodzi pod znakiem Restaurant Day. Naszej ekipy nie mogło oczywiście zabraknąć na tym evencie, przyznać jednak musimy bez bicia, że zdążyliśmy odwiedzić jedynie dwa lokale...Słyszeliśmy od znajomych wiele dobrych opinii o wszystkich jednodniowych restauracjach biorących udział w tej edycji festiwalu, tym mocniej kajamy się więc za poniższą, jakże niepełną relację. Obiecujemy mocną poprawę podczas kolejnej edycji!

Francja elegancja ze Świetlicą Podwórkową w SP 111

       Od wejścia przywitały nas uśmiechnięte dzieciaki! Tak, tak, w tym lokalu bowiem członkami obsługi byli podopieczni Świetlicy Podwórkowej i przyznać trzeba, był to strzał w dziesiątkę! Na restaurację zaadaptowano dużą salę szkolnej stołówki, dzięki czemu przyszło nam zasiąść przy kolorowych stolikach, na równie kolorowych, plastikowych krzesełkach :) Sporych rozmiarów pomieszczenie dało gwarancję, że każdy gość znajdzie dla siebie miejsce.
       W karcie dań do wyboru krem pomidorowy, zupa cebulowa, Ratatouille, gęś piernikowa, tarta z łososiem lub cukinią i suszonymi pomidorami, a na deser muffinka do wyboru. Zdecydowałem się na zestaw w skład którego weszła zupa cebulowa podawana z francuską bagietką. Bardzo smaczna, gęsta i esencjonalna, zabrakło w niej tylko tego co uwielbiam w kremie cebulowym, czyli sera :) Drugie dania z menu, do czasu naszej wizyty się już skończył, zaproponowano nam więc kurczaka w winie. Muszę przyznać, że porcja była olbrzymia. Dwie pałeczki i kawałek piersi, podane z ryżem i tartym jabłkiem, do tego sosik – czyli prawie jak u mamy :) Następnie przyszła kolej na tartę z cukinią i pomidorami – podawana na zimno, bardziej kojarzyła mi się z pizzą niż tartą :) Na deser słodka babeczka z lukrem i kolorową posypką. Wpisaliśmy się też do księgi gości i najedzeni do syta udaliśmy do kolejnego lokalu.
        Podsumowując, Świetlica Podwórkowa wywiązała się z zadania jakim było Restaurant Day bardzo dobrze! Na największą pochwałę zasługuje oddanie w ręce dzieciaków roli kelnera. Na pewno niejedno z nich musiało przełamać się, by podejść i porozmawiać z klientem, poza tym obalono mit, że świetlica to tylko zabawa, jak widać, to również nauka i ciężka praca. Cieszy fakt, że pieniążki zarobione podczas festiwalu zostaną wykorzystane na cele statutowe świetlicy :)

Bar Mleczny w Bibalo Design

        Rzut beretem od Świetlicy Podwórkowej znajdował się kolejny punkt na mapie Restaurant Day – mianowicie Bar Mleczny w Bibalo na Polskiej Organizacji Wojskowej 25. Bibalo to nowy kolektyw trójki znajomych – Ewy, Bartka i Maćka, którzy w swej pracowni oferują odnawiane na zamówienie meble retro z epoki PRL-u, artystyczne malowanie ścian (murale) jak i kompleksowe projektowanie wnętrz. Tym razem jednak zaoferowali odbiorcy coś jeszcze, mianowicie dania rodem z barów mlecznych. Nie mogło więc zabraknąć wszelakiej maści ręcznie lepionych pierogów (5zł za porcję), zupy ogórkowej i grochówki (3zł za 300ml), przepysznych ciast (3zł) i domowego kompotu :)
      Jeden rzut oka na jedzenie wystarczył by wiedzieć, że popełniłem błąd! Tyle pierogów i ciast, a ja już praktycznie przepełniony... Pierożków nie mogłem sobie jednak odmówić. Padło na ruskie (szkoda, że litewskich już nie było) okraszone cebulą i skwareczkami. Ciasto świetne, farsz również, okrasa identyczna z tą, którą sam robię, nie mogę więc mieć zastrzeżeń. Po pierożkach znalazłem jednak jeszcze miejsca na ciasto. Do wyboru sernik, strucla z jabłkami, szarlotka, ciasto z konfiturą śliwkową. Wybrałem ostatnią pozycję, oj było słodko :) Jeszcze kompot z jabłek i osiągnąłem pełnię, nie tylko szczęścia ;)
         Bibalo udało się zaś doskonale połączyć pasję do gotowania, z pasją zawodową. Każdy klient restauracji (a było ich sporo), mógł porozmawiać z twórcami firmy nie tylko o pierogach ale i o designie, renowacji mebli czy muralach. Na stołach z euro-palet rozłożono wzorniki i gazety wnętrzarskie, nie było też trudno o darmową poradę architektów, siedząc przy okazji w poddanych przez nich renowacji, wygodnych fotelach rodem z PRL'u. A wszystko to w fajnym, pofabrycznym wnętrzu. Jeżeli ktoś z Was chciałby zapoznać się z ofertą Bibalo Design, niech się kliknie tutaj.
         A kolejna edycja Restaurant Day już 16 lutego 2014 roku. Czekamy!

POLUB NAS NA FACEBOOK'U: FOOD FETISH PO ŁÓDZKU

piątek, 15 listopada 2013

Przekąski z gąski, czyli nowości w Zaraz Wracam Bistro!

Autorem wpisu jest Magda Bereza      
  
          Jesienno - zimowym biesiadom w gronie przyjaciół idealnie sprzyja nowe, przystawkowe menu, które już od najbliższego poniedziałku swoim klientom zaproponuje Zaraz Wracam Bistro. Pomysł nasunął się w związku z ogólnopolską akcją „Kujawsko-pomorska gęsina na św. Marcina”. Specjały serwowane będą w ciekawej formie oraz atrakcyjnych cenach. Jako jedni z niewielu, mieliśmy zaszczyt skosztować najnowszych przystawek jeszcze przed ich oficjalną premierą. Przyjrzyjmy się więc wspólnie dziewiczym potrawom:
fot. Magdalena Bereza i Kamila Jaskrowska
Deska serów - sery regionalne, których można skosztować dzięki współpracy Zaraz Wracam ze sklepem Ser Lanselot. Cena - 12zł za porcję.
Carpaccio z gęsiej piersi - delikatne w smaku, kruche mięso marynowane w winie z dodatkiem goździków i rozmarynu podawane z pikanto-słodkim dressingiem z chrzanu i żurawiny. Cena - 11zł za porcję.
fot. Magdalena Bereza i Kamila Jaskrowska
Klasyczny smalec gęsi - podawany z kiszonym ogórkiem i świeżym pieczywkiem w cenie 5zł za porcję
Tarta z musem z gęsich wątróbek - jak wiadomo tarta to popisowe danie Zaraz Wracam. W tym przypadku kruche ciasto przykryto musem z gęsich wątróbek z dodatkiem porto o delikatnym aromacie liści laurowych. Tarta w cenie 8zł za porcję serwowana jest z wyśmienitym sosem smietankowo-chrzanowym.
fot. Magdalena Bereza i Kamila Jaskrowska
Sznytki - czyli małe kanapeczki na kromkach chleba, podawane w zestawie po cztery sztuki z:
- pastą na bazie sera koziego i pieczarek w towarzystwie konfitury cebulowej
- peklowaną piersią z gęsi
- z domowymi powidłami i pikantnym serem korycińskim z dodatkiem świeżego rozmarynu
- z delikatną pastą z gęsich wątróbek z konfiturą borowkową
Do wyboru mix kanapek lub jeden rodzaj, w cenie 8zł za talerz kromek :)
fot. Magdalena Bereza i Kamila Jaskrowska
      Jak na Zaraz Wracam przystało, nie mogło zabraknąć też słodkich niespodzianek. Właściciele przygotowali dwa desery:
Pieczona gruszka z gorgonzolą - gruszka gotowana w winie z kardamonem, zapieczona z gorgonzolą, podawana ze świeżą rukolą. Klasyczne połączenie smaków a zarazem wyśmienite preludium do deseru, w cenie 6zł za porcję
Semifreddo- na przekór zimowej aurze zaserwować będziemy mogli sobie zmrożony deser o świąteczno-korzennym aromacie, podawany z miodem i prażonymi migdałami w cenie 8zł za porcję. Deser ten idealnie komponuje się z aromatycznym espresso, które w menu przystawokowym będzie kosztować jedynie 3 zł.
         Dostępne od poniedziałku nowe przystawkowe menu, gościć będzie w Zaraz Wracam aż do końca zimy. Wyśmienitym dodatkiem do gęsich specjałów może być zaś bałe i czerwone wino (w cenie 5zł za kieliszek) serwowane dzięki współpracy z łódzkim sklepem Klub Wino.
POLUB NAS NA FACEBOOK'U: FOOD FETISH PO ŁÓDZKU

wtorek, 12 listopada 2013

Restaurant Day Łódź 16.11.2013 - dzień jednodniowych restauracji

     Najbliższa sobota w Łodzi jak i innych miastach Polski i świata, stać będzie pod znakiem litery R symbolizującej Restaurant Day, czyli cykliczne święto kulinarne, podczas którego, każdy może przez jeden dzień poczuć się jak właściciel prawdziwej restauracji, udostępniając swój lokal i pokazując swoje umiejętności kulinarne innym. Święto przywędrowało do nas i reszty świata ze Skandynawii i przyznać trzeba, że z roku na rok cieszy się ono coraz większą popularnością. Nie ma się czemu dziwić, komuż bowiem nie przypadłaby do gustu idea, by ludzie niekoniecznie związani zawodowo z gastronomią mogli na jeden dzień otworzyć swoją własną restaurację, w której będą sprzedawali przyrządzone przez siebie potrawy?
      Poniżej prezentujemy wszystkie oficjalnie zgłoszone do tej edycji Restaurant Day restauracje, jakie będziecie mogli odwiedzić w tę i tylko tę sobotę w Łodzi. Co ważniejsze, cieszy nas niezmiernie fakt, że swój udział zgłosiło tym razem aż 8 restauracji, co daje naszemu miastu drugie (zaraz po Poznaniu) miejsce w Polsce pod względem ilości lokali czynnych 16 listopada bieżącego roku. A oto lista restauracji wraz z krótkim opisem atrakcji jakie Was w nich czekają:
 Miejska Kuchnia Roślinna - "Zapraszamy do zasmakowania zaskakującej kuchni roślinnej, opartej na naturalnych, lokalnych i sezonowych produktach, w zgodzie z porami roku i szerokością geograficzną. W menu sezonowe warzywa w twórczych aranżacjach oraz zdrowe bezcukrowe desery, w których zakróluje aronia, żurawina i rokitnik! Przyjazna domowa atmosfera jak zwykle gwarantowana!" Miejsce: Próchnika 5/22, więcej informacji na temat restauracji tutaj
 Francja Elegancja - "Francuzi doprowadzili gotowanie do poziomu jednej ze sztuk. Dlatego przez wieki ich dania królowały na dworach Europy. Teraz zakrólują również na naszych stołach. W przygotowanym przez Świetlicę Podwórkową menu znajdą Państwo potrawy rodem z Francji: Krem pomidorowy / Zupa cebulowa Ratatouille / Gęś piernikowa Tarta z łososiem / Tarta z cukinią i suszonymi pomidorami / Muffinki i Muffiny w rozmaitych odsłonach. Bon appetit!" Miejsce: Stefana Jaracza 44/46
 Bar Mleczny w Bibalo"Odkrycie nowego dania większym jest szczęściem dla ludzkości niż odkrycie nowej gwiazdy." - Anthelme Brillat-Savarin. Oddajemy hołd barom mlecznym, największym, obok designu, osiągnięciom PRL-u. Będzie pysznie jak u babci, zdrowo i bardzo wygodnie! Ukochane potrawy będzie można spożywać w wielkich, wygodnych fotelach, przeglądać gazety wnętrzarskie oraz uzyskać darmowe porady architektów. Na obiad zapraszamy między 13 a 17, potem kawa, herbata, pyszne ciasta i rozmowy o dizajnie." Miejsce: Polskiej Organizacji Wojskowej 25, więcej informacji na temat restauracji tutaj
 Hummus i Wino - "Jemy w Łodzi zaprasza do swojej pierwszej jednodniowej restauracji, którą ulokujemy w wine clubie Klub Wino. Postaramy się przenieść bliskowschodnie smaki na łódzki grunt. Czekał tu będzie na was hummus w kilku smakach podawany z pieczywem, warzywami, świeżymi ziołami i oliwą. Do hummusu napić można się będzie wina, o którego dobór zadba Michał Rutkowski i które tego dnia sprzedawane będzie na kieliszki. Mamy nadzieję, że uda nam się stworzyć pyszną i miłą atmosferę. Przybywajcie!" Miejsce: Kościuszki 32, więcej informacji na temat restauracji tutaj
 P109 Blender - to taka wielka niewiadoma festiwalu, ciężko bowiem stwierdzić czym uraczą Nas gospodarze. Na pewno będzie ciasto dyniowe, reszta dań to niespodzianka :) Miejsce: Piotrkowska 109, więcej informacji na temat lokalu tutaj
 U Stefy & Naturalne Klimaty - "Zeszłe lato upłynęło nam pod znakiem współzawodnictwa na planie Polskiego Turnieju Wypieków, a tej jesieni postanowiliśmy połączyć siły, żeby upiec coś dla Was! Będą ciasta słodkie i słone na mące i jajkach z rodzinnych stron Pani Stefy w przytulnym klimacie pracowni ceramicznej Pana Grzesia! Rozgrzeje Was zupa dyniowa, korzenny grzaniec i ciepło opalanego drewnem pieca kaflowego." Miejsce: Sienkiewicza 79, więcej informacji na temat restauracji tutaj
 Muzyczny Zakątek Smaku - "Muzyczny Zakątek Smaku tym razem chce zaprosić Państwa na rozgrzewające jedzenie inspirowane kuchnią Julii Child, pachnące przyprawami kuchni marokańskiej. Rozkołyszemy dźwiękami skrzypiec i altówki oraz zachwycimy malarstwem Pani Ewy, w Pracowni której będziemy gościć . Naszym mottem będzie marokańskie powiedzenie "Jada się oczami i patrzy ze smakiem". Hodujcie głód. Zapraszamy :)" Miejsce: Przędzalniana 63, więcej informacji na temat lokalu tutaj
 Pociąg do Azji - "Nasz kilkuletni pobyt Chinach był nieustannym festiwalem smaków i ucztą podniebienia. Przywołując te wspomnienia postanowiliśmy w ramach Restaurant Day otworzyć miejsce jakiego brakuje na kulinarnej mapie Łodzi. Łączy nas zamiłowanie do jedzenia i pociąg do kuchni azjatyckiej. Maszynistą naszego pociągu jest Mistrz Kuchni – Tajwańczyk Chang ChihWei. W menu pojawią się głównie dania kuchni tajwańskiej i chińskiej ale nie zabraknie również polskich akcentów - zwłaszcza w dziale słodkości :-)" Miejsce: Kilińskiego 214, więcej informacji o restauracji tutaj
        I to by było na tyle! Nas najbardziej zainteresowały trzy miejsa: Pociąg do Azji, Bar Mleczny w Bibalo i Hummus i Wino. Możliwe, że odwiedzimy również Francję Elegancję i Muzyczny Zakątek Smaku, bo tyle jest tego, że naprawdę ciężko ograniczać :) A Wy, gdzie wybierzecie się podczas tej edycji festiwalu Restaurant Day?


POLUB NAS NA FACEBOOKU: FOOD FETISH PO ŁÓDZKU

Nie posiadam praw autorskich do zamieszczonych w tym poście zdjęć i grafik. Pochodzą one z oficjalnej strony Restaurant Day i stron poszczególnych restauracji

wtorek, 5 listopada 2013

Bar Mad-Dog Łódź, czyli tam gdzie prawdziwi bałuciarze mogli zjeść pierwszy w Łodzi gyros

       Dzisiejszy wpis nie będzie dotyczyć żadnej modnej, nowo otwartej restauracji w centrum miasta, ani pubu w strefie Off Piotrkowskiej. Dzisiejszy wpis, będzie bowiem o lokalu dla bałuciarzy z krwi i kości, a może i prawdziwych hipsterów. Mowa bowiem o barze Mad-Dog usytuowanym na ulicy Zgierskiej 28. Miejscu, które darzę sporym sentymentem, miejscu które odwiedzałem z mamą jeszcze jako mały dzieciak po jesiennych i zimowych zakupach na Bałuckim Rynku, miejscu w którym przyszło mi pierwszy raz w życiu zjeść gyros!
        Jak to z zewnątrz wygląda każdy widzi. "Biały" siding i duże okno z nazwą baru mogą odstraszać, ale niech nikt tu nie udaje świętego. Każdy z nas od czasu do czasu je w takich miejscach. Uwagę przechodnia przyciąga widniejąca od niedawna na szybie kartka A4 z dumnym hasłem informującym nas, że Mad-Dog to pierwszy w Łodzi lokal serwujący gyros! I wiecie co? Faktycznie może to być prawda. Jadłem go tutaj, gdy Warszawa i Kraków o Sphinxie jeszcze nie słyszały. Pierwszy Sphinx w Łodzi powstał w 1995 roku, a Mad Dog w 1991 :)
       W środku, podobnie jak na zewnątrz, czyli na wszystkich ścianach biała oblicówka. Poza tym 3-4 małe stoliczki, długa lada z wystawionymi napojami i uśmiechnięta pani w fioletowym fartuszku, która z każdym zamieni kilka ciepłych słów. Generalnie, przez przeszło 15 lat niewiele się tu zmieniło. W niczym to jednak nie przeszkadza. Dzięki dobrej lokalizacji, knajpka już dawno wpisała się w serca bałuckiej społeczności, a w porze obiadowej nie raz przyjdzie nam poczekać na wolny stolik.
       A co w menu piszczy? Oczywiście gyros, serwowany w bułce lub na talerzu z frytkami, sosem i surówkami (17zł), połówka porcji kosztuje 11zł, można też kupić za piątaka hamburgera, frytki i hot-dogi. A co najważniejsze, do każdego posiłku kawa gratis. Tak było, jest i będzie! Można też nabyć herbatę i napoje gazowane w puszcze lub lane z butelki ;) Ceny nie powinny więc nikogo odstraszyć!
       A sam gyros, choć podawany na plastikowych talerzykach, ze sztućcami z tego samego tworzywa, jest całkiem niezły. Mięso jest soczyste, ładnie wypieczone, odpowiednio przyprawione i wyraziste w swym smaku a przy okazji nie obcieka tłuszczem, jak w niektórych innych lokalach tego typu. Reszta składników również nie budzi zastrzeżeń. Surówki są bardzo świeże a frytki złociste i chrupiące. Jednocześnie porcja jest na tyle duża, że nawet głodny jegomość się nią bez problemu naje. Dla dziewczyn i malutkich głodów polecam zaś zamawianie 1/2 porcji. Na dania nie przyjdzie długo czekać. Na ogół można szamać już po 10 minutach.
      Rekapitulując, jeżeli zajdziesz kiedyś czytelniku w okolice Placu Kościelnego lub Bałuckiego Rynku i akurat złapie Cię głód, a jednocześnie nie przeszkadza Ci anturaż wnętrz przedstawionych na zdjęciach i barowy klimat to wstąp śmiało do Mad Doga. Znajdzie się oczywiście parę knajpek w naszym mieście serwujących lepszy "gyros", ale skoro ta był pierwsza, to chyba warto zajrzeć do niej choćby z ciekawości ;)

POLUB NAS NA FACEBOOKU: FOOD FETISH PO ŁÓDZKU