Z
zewnątrz praktycznie nic poza logo nie uległo zmianie, co jednak
dziwić nie powinno. Wnętrza doczekały się zaś licznych
modyfikacji. Na lokal składa się obecnie piwnica, parter i piętro.
Piwnica? – zapytają stali bywalcy Paparazzi! Tak, tak – nowym
właścicielom udało się bowiem odkopać i odgruzować starą
przestrzeń piwniczną (plus za wystrój), która obecnie służy za salę dla palących.
Gówna sala (nieciekawe szare ściany) znajduje się zaś na
parterze, a w jej centrum ulokowano dużą, otwartą kuchnię, dzięki
której klient może przyglądać się pracy obsługi przygotowującej
nasze dania. Na piętrze mieści się zaś największe, podłużne
pomieszczenie z barem na samym końcu. Tutaj przeważa odkryta,
oryginalna cegła, nadająca sali typowo fabryczno-loftowego klimatu.
Dopełnienie stanowią industrialne lampy i proste stoły z dębowymi
blatami (te, przy których przyszło nam zasiąść strasznie się
chybotały). Podsumowując, wystrój Bawełny jest prosty i raczej
surowy - na pewno niezbyt odkrywczy, do czynienia mamy bowiem z tym,
co spotkać można w innych lokalach – chociażby Drukarni czy
MitMi, tyle że w Bawełnie brakuje nadal elementów, które nadałyby
jej przestrzeni indywidualnego charakteru. Nie jest źle, mogłoby
jednak być lepiej :)
Sporej reorganizacji wymaga obsługa
Bawełny. Kelnerzy nie wiedzieli, które miejsca dla nas
zarezerwowali, przez przeszło 30 minut nikt nie podszedł z kartami
dań do naszego stolika (czekaliśmy jeszcze na dwójkę znajomych,
więc akurat tak nam to nie przeszkadzało), o karty musieliśmy
jednak ostatecznie poprosić sami. Dania podawane były w sporych
odstępach czasu, część osób dostała napoje, gdy już
praktycznie kończyła swoje posiłki, a niektórzy z nas, gdyby nie
interwencja, nie doczekaliby się ich wcale. Obsługa nie wiedziała
jakie piwa ma obecnie na stanie, czarną herbatę zaserwowano nam w
małych filiżankach od kawy o pojemności niespełna 120-150 ml...
Oj dawno już nie uświadczyliśmy takiego bałaganu organizacyjnego.
Sprawę mogłaby jeszcze ratować w pełni obłożona klientelą
sala, ta jednak była w połowie pusta... Mam nadzieję, że takie
sytuacje nie będą się powtarzać w przyszłości.
Przejdźmy jednak
do sedna i zerknijmy w menu. To również zaskakuje, w szczególności
ilością oferowanych pozycji. Panuje obecnie moda na krótkie karty
dań i tak też jest w przypadku Bawełny. Niestety, odliczając
pizze, przystawki i desery, wybierać przyjdzie nam raptem między 10
daniami, spośród których ciężko było niejednemu z nas wybrać
coś dla siebie... Lokal oferuje też
dania spoza karty, np. małże w winie czy doradę z pieca, o tym
przyjdzie nam jednak dowiedzieć się jedynie z tablicy wiszącej nad
kuchnią na parterze, którą łatwo można przeoczyć kierując się
do sali na piętrze (bądźcie więc czujni lub pytajcie o to obsługę). Mamy nadzieję, że wkrótce pojawią się w menu nowe pozycje. Ceny, choć nie są zbytnio wygórowane, są nieco
wyższe niż w sporej części łódzkich lokali. Sałatka z łososiem –
24zł, deska serów i wędlin – 42zł, focaccia z pastami – 22zł,
pizze od 20zł do 35zł (sos pomidorowy – 4zł!).
Ostatecznie
decydujemy się właśnie na pizze i makarony. Strozzapreti con tonno
– czyli krótki, podobny do casareccia makaron z tuńczykiem,
pomidorami i śmietanką zrobił na nas całkiem niezłe wrażenie.
Makaron ugotowany al dente, sos wyrazisty i ładnie złamany smakiem
tuńczyka. Porcja w sam raz dla dam, mężczyźni mogą się jednak
nie najeść do syta. Pizze również niczego sobie. Cieniutkie,
ładnie wypieczone i smaczne ciasto (niestety delikatnie przypalone
spody), składniki wysokiej jakości, doskonałe, pikantne salami na
pizzy Diavola. W moim odczuciu pizze, choć nie tak smaczne i
korzystne cenowo jak te z Pomodoro, Piknik'u czy Gronowalskiego,
warte są polecenia.
Przechodząc do podsumowania, Bawełna wzbudziła w nas mieszane uczucia.
Cieszyć może duża ilość miejsca, wydzielona sala dla palaczy,
długie godziny pracy, możliwość przyjścia z psem, czy dodatkowe
koncerty z muzyką na żywo. Wnętrza, choć poprawne, niczym jednak
nie zaskakują, karta dań jest chwilowo zbyt uboga a niska jakość
obsługi woła o pomstę do nieba. Pod tym względem byliśmy tak
zniesmaczeni, że sprawy nie ratowało nawet całkiem dobre jedzenie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak mieć nadzieję, że niektóre
wpadki wynikają z krótkiego czasu jaki minął od otwarcia
restauracji. Na chwilę obecną Bawełna musi jeszcze sporo rzeczy
dopracować. Mam nadzieję, że kolejne wizyty należeć będą do
bardziej udanych (czego życzę sobie jak i właścicielom
restauracji), szkoda bowiem żeby potencjał tego miejsca się
zmarnował!
POLUB NAS NA FACEBOOK'U: FOOD FETISH PO ŁÓDZKU
EDIT z 10.03.2014: w ostatnich dniach ponownie wybrałem się w mniejszym gronie do Bawełny na szybką kawę i piwo. Tym razem obsługa nie zawiodła - obsłużono nas sprawnie i sympatycznie. W ogóle wydaje mi się, że lokal zatrudnił nieco więcej kelnerek do pomocy :) Na ścianach na piętrze zagościły też zdjęcia w antyramach a menu poszerzyło się o nowe pozycje :) Zmiany na plus!