niedziela, 7 kwietnia 2013

Mia Cucina Łódź - bo nadal kochamy włoskie knajpki!

                Patrząc na mapę łódzkich lokali i obecne trendy kulinarne ulicy wydawać mogłoby się, że miasto nie potrzebuje kolejnej restauracji specjalizującej się w kuchni włoskiej. Łodzianie coraz więcej eksperymentują, poszukują nowych smaków, a Ci, którzy mimo wszystko pragną dobrego spaghetti czy pizzy doskonale wiedzą gdzie się udać. Swoją pozycję ugruntowało już Pomodoro, Tari Bari, La Strada, Restauracja Gronowalski czy Bellanapoli. Z drugiej strony ciężka sytuacja Ristorante Doneda, tajemnicze zamknięcie Locandy (choć na lokalu wiszą już banery informujące o zmianach), czy świecące pustkami Marcello Magdy Gessler, tworzą lukę, w którą idealnie wpasowała się jednak nowo otwarta restauracja Mia Cucina (wł. Moja Kuchnia) mieszcząca się przy ulicy Wigury 13, nieopodal Galerii Łódzkiej. Co niektórzy z pewnością skojarzą adres z mieszczącą się tam wcześniej Prowokacją.
               Z zewnątrz lokal prezentuje się bardzo dobrze – odnowiona i odmalowana fasada, podświetlany szyld z ładnym logo i gablotka z menu zachęcają do wstąpienia. Wewnątrz przytulnie i bez zbędnego przepychu. Dominują beże na ścianach i brązy na podłogach; co jeszcze - wygodne krzesła i stoliki z charakterystycznymi obrusami w czerwoną kratę. Wzrok przykuwają zawieszone na murach drewniane okiennice ze zdjęciami uliczek i winnic Italii. Wieczorem przyjemne, ciepłe oświetlenie. Do wystroju naprawdę nie można mieć żadnych zastrzeżeń, choć ciężko też powiedzieć by był on wyjątkowy i nietuzinkowy. Dopełnieniem włoskiego klimatu jest sącząca się z głośników muzyka. W Mia Cucina z pewnością dobrze poczują się osoby nieco starsze, dla licealistów może być tam zbyt sztywno, bo w gruncie rzeczy, pod względem atmosfery, to taki lokal pośredni pomiędzy Pomodoro a Ristorante Doneda.
               Zerknijmy w kartę dań. Dominują klasyczne pozycje włoskiego menu. Przystawki w postaci bruschetty, carpaccio czy grillowanych warzyw, kilka sałatek i zup. Nie mogło zabraknąć makaronów, dań mięsnych i pizzy. Standardy przełamują jednak takie propozycje jak łosoś pieczony w wiśniach, czy pstrąg w sosie musztardowym. Polecić można również doskonałe herbaty Richmond. Ceny – bardzo umiarkowane, znajdziemy pozycje stosunkowo tanie jak i nieco droższe.  Sałatki kosztują średnio 15zł, zupy 10zł,  pasty i pizza między 20 a 25zł. Za obiad z napojem nie przyjdzie nam więc zapłacić więcej niż 30zł, koszt kolacji z przystawkami, deserem i kieliszkiem wina to wydatek rzędu 50zł.
               A czy dania warte są swej ceny? Ja skusiłem się na zupę – pomidorowe pole, pizzę funghi nobili z grzybami leśnymi i truflami i herbatę smakową Richmond – za wszystko zapłaciłem 42zł i był to w pełni uzasadniony wydatek. Krem z pomidorów był wyśmienity, podany z serem i ostrym Pesto, przyjemnie rozgrzewał i podrażniał kubki smakowe (lepszy jadłem tylko w Marcello). Pizza również nie budziła większych zastrzeżeń, praktycznie rzecz biorąc była tylko niewiele gorsza od tej w Pomodoro, choć trufle ciężko było mi w niej jednak wyczuć. Ciasto lekko kruche i niezbyt grube, składniki świeże, smaczna oliwa i oczywiście brak sosów. W skrócie – dobra, tradycyjna włoska pizza. Dania zamówione przez znajomych również im smakowały. 
               Moje zastrzeżenia budził jedynie łosoś pieczony w wiśniach serwowany z grillowanymi warzywami. Pięknie podany, pobudzał apetyt samym swoim wyglądem. W praktyce jednak połączenie smaku ryby ze słodką konfiturą wiśniową i warzywami zupełnie mi nie odpowiadało, podobnie koledze, który danie zamówił. Składniki, zamiast się ładnie komponować gryzły się ze sobą niemiłosiernie.
               Obsługa miła i zaangażowana. Co prawda byliśmy w Mia Cucina niecałe 2 tygodnie po jej otwarciu, trudno więc się spodziewać, by było inaczej. Mały minus za niedoinformowanie kelnerki. Na pytanie o wielkość pizzy usłyszałem po chwili namysłu odpowiedź, że jest tak duża, że zajmuje cały talerz :) Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem zmieni się to na lepsze, a klient dowie się chociaż ile ten talerz ma centymetrów średnicy :) Pomimo małej wpadki obsłużeni byliśmy sprawnie, z uśmiechem i w miarę szybko.
               Podsumowując, Mia Cucina to przyjemna, mała knajpka, w której za rozsądną cenę przyjdzie nam smacznie zjeść specjały włoskiej kuchni. To dobre miejsce na niedzielny obiad, spokojną kolację w niewielkim gronie, czy romantyczne spotkanie we dwoje. Być może nie wszystkie dania stoją tu na tak samo dobrym poziomie, jeżeli nie nastawiacie się jednak na kuchenne rewolucje czy kuchnię autorską najwyższych lotów, lokal z pewnością przypadnie Wam do gustu. Wstąpcie i przekonajcie się sami. Buon appetito!

POLUB NAS RÓWNIEŻ NA FACEBOOK'U: Food Fetish po łódzku

           Nie posiadam praw autorskich do zamieszczonego logo jak i zdjęć lokalu i potraw. Pochodzą one z oficjalnej strony restauracji. Więcej na: http://www.mia-cucina.pl/