Za co lubimy Włochów? Za pizzę i spaghetti rzecz jasna! I
choć najlepsze włoskie dania przyszło mi zjeść nie w Italii a w znajdującej się
pod wpływem kulinarnej kultury Włoch Rumunii to przyznać trzeba, że w Łodzi też
można skosztować dobrej kuchni tego regionu. Czy to w Bellanapoli, Ristorante
Doneda czy mojej ulubionej i stawianej za wzór restauracji - Locandzie. Jakiś
czas temu na włoskiej mapie miasta zagościło również Marcello. Lokal
interesujący i wart odwiedzenia nie tylko ze względu na dobrą lokalizację
(Manufaktura) i kapitalny wystrój ale głównie z powodu jego właściciela, Magdy
Gessler.
Choć
telewizji nie oglądam wcale i trudno wypowiadać mi się na temat samej pani
Gessler (w przeciwieństwie do wielu osób w internecie), to mimo wszystko
nazwisko zobowiązuje. Dlatego też jakiś czas temu wybrałem się z grupką
znajomych na sobotnią kolację właśnie do Marcello. Naczytałem się wcześniej
sporo negatywnych komentarzy na temat lokalu, moja ciekawość była więc tym
większa. Świadomie jednak nie decydowałem się na wizytę zaraz po otwarciu, lepiej dać bowiem obsłudze i kuchni nieco czasu na stabilizację i zapuszczenie korzeni.
Od wejścia
przywitani zostaliśmy przez kelnerkę, która skierowała nas do zarezerwowanych
stolików. Jak na restaurację tego formatu i weekendowy, jesienny wieczór,
spodziewałem się sporej ilości klientów. Jakim zaskoczeniem okazała się więc
niemalże pusta sala, w której przyszło nam spędzić najbliższe dwie godziny.Wystrój Marcello robi wrażenie. Wszystko jest przemyślane i idealnie ze sobą współgra. Lokal podzielony został na dwie przestronne sale, połączone wąskim, pięknie urządzonym przesmykiem. Wnętrza są jasne, perfekcyjnie oświetlone i przytulne. Zasiąść możemy na wygodnych krzesłach lub mini-sofach. Na ścianach wiszą setki czarno-białych zdjęć, w oknach i na stołach znajdziemy kwiaty. Sale urządzone są w podobnym stylu, na pierwszy rzut oka dostrzeżemy jednak sporo różnić. Część ścian stanowi bielona cegła, część pokryta jest pasiastą tapetą, na innych znów znajdziemy drewnianą oblicówkę. Dopełnienie sal stanowią estetyczne kredensy, lustra w masywnych ramach i równie obfite zasłony. Znalazł się także kącik dla dzieci. Ogólny wystrój restauracji kojarzyć może się ze skrzyżowaniem domku dla lalek z zadbaną chatką na wsi. Jeżeli mieliście okazję stołować się w Locandzie i LaVende, to Marcello pod względem designu jest mixem wnętrz tych właśnie dwóch lokali :) Brawo!
Czas zerknąć w menu. Ilość
pozycji umiarkowana, jednak każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Mamy
przekąski, zupy, sałatki, mięsa, ryby, a także to czego nie mogło zabraknąć we
włoskiej knajpie – pasty, pizzę i risotto, choć to ostatnie tylko w dwóch
odsłonach. Dopełnieniem karty jest bogata oferta alkoholi, z wieloma winami i
szampanami (Dom Perignon na czele). Blado wypadły jednak piwa, do wyboru bowiem
tylko Tyskie, Lech i Peroni.
Zamawiam toskańską zupę
pomidorową i spaghetti all’arrabiata (ciągłe zamiłowanie do ostrych potraw).
Inni biorą pizze, gnocchi i penne. Tego wieczoru zdecydowanie stawiamy na
klasykę. Na dania nie przyjdzie nam długo czekać, pewnie dlatego, że w lokalu
jest mało gości. Nie więcej niż po 20 minutach talerze trafiają na stół.
Wcześniej dostajemy jednak miły dodatek w postaci darmowej przystawki –
zapiekanego pieczywa, które idealnie współgra z moją zupą. Ta zresztą jest
wyśmienita! Bardzo gęsta, w konsystencji zbliżona do przecieru pomidorowego,
intensywna w smaku i rozgrzewająca. Świetna pozycja na chłodne, jesienne
wieczory, szczególnie ze świeżo zmielonym pieprzem, który dodatkowo zaoferowała
kelnerka. Gdyby komuś zabrakło pieczywa, może je sobie samemu dokroić w
przejściu między salami (tradycja znana łodzianom chociażby ze wspomnianej już
wcześniej Locandy).
Spaghetti, a dokładniej
spaghettini również przypadło mi do gustu, choć już mniej niż zupa. Makaron
taki jaki lubię - lekko al dente i niekleisty, a co najważniejsze ostry. Dla
mnie w sam raz, obawiam się jednak, że dla osób o delikatniejszym podniebieniu
może być za pikantny. Kelnerka zaproponowała też świeżo tarty parmezan, nie
mogłem odmówić! Na koniec skosztowałem pizzy znajomych, specjału lokalu
serwowanego z sosem śliwkowym, boczkiem, kiełbasą i mozarellą. Niewątpliwie
ciekawe połączenie smaków, polecam je jednak wyłącznie osobom, które bardzo
lubią suszone śliwki, reszta może być bowiem zawiedziona, kojarząc smak pizzy z
wigilijnym kompotem... Po skończonym posiłku otrzymaliśmy jeszcze po darmowym
kieliszeczku cytrynówki na lepsze trawienie.
Na koniec parę słów o cenach i
obsłudze. Nasza kelnerka była miła i stosunkowo dobrze znała serwowane w lokalu
dania. Niestety była też nieco „nadopiekuńcza”. Wynikało to może z braku innych
klientów, jednakże nader częste wizyty przy stoliku były dla nas męczące i
wprowadzały w zakłopotanie. Pochwalam oferowanie świeżo zmielonego pieprzu czy
parmezanu i pilnowanie kiedy ktoś skończył jeść. Dolewanie każdemu piwa do
szklanek uznaję jednak za czynność całkowicie zbędną, a już w szczególności w
lokalu o takim charakterze i przedziale cenowym.
Bo ceny, choć nieco wyższe
(podkreślam – nieco) niż w większości łódzkich restauracji, nie były wcale
wygórowane. Szczególnie jak na lokal Gesslerowej, po którym niektórzy
spodziewaliby się pewnie wysokiego rachunku. Mnie przyszło zapłacić za zupę,
spaghetti i duże piwo 44zł. Część osób naje się jednak samą pizzą czy pastą, za
którą łącznie z napojem przyjdzie średnio zapłacić 25-30zł. Nagannym
posunięciem ze strony lokalu jest jednak automatyczne wliczanie w rachunek
napiwku dla kelnera w wysokości 10% wartości zamówienia bez względu na to, ile
osób przyszło mu obsługiwać. Sam chciałbym decydować o wysokości napiwku i tym,
czy obsługa w ogóle na niego zasłużyła.
Choć do Marcello podchodziłem z
początku dość sceptycznie, to moja ostateczna opinia na temat lokalu jest
pozytywna (nie każdy z kolacyjnego grona ją jednak podziela). Dobra lokalizacja, kapitalne wnętrza i smaczne jedzenie,
wzięły górę nad nieco wyższymi cenami i nadgorliwą obsługą. Restaurację
Gesslerowej można polecić zarówno na romantyczną kolację we dwoje, biznesowy
lunch jak i rodzinny obiad. Nie jest to może kuchenna rewolucja, ale z
pewnością ewolucja kulinarnej w Łodzi w dobrym kierunku. Buon appetito!
P.S. Aktualnie obowiązuje w Lidlu tydzień włoski. Wybrałem
się dzisiaj na mały rekonesans, który zaowocował kupnem makaronów Pastalsole
typu armoniche i sconcigli. Ten drugi zdążył już wylądować w zupie pomidorowej.
Zdecydowałem się także na szynkę parmeńską i Grazzano Sprizz – aromatyzowany
koktajl winopodobny o smaku gorzkiej pomarańczy. Doskonały w smaku - lekko
gorzkawy i delikatnie musujący. Warto spróbować!
POLUB NAS RÓWNIEŻ NA FACEBOOK'U: Food Fetish po łódzku
POLUB NAS RÓWNIEŻ NA FACEBOOK'U: Food Fetish po łódzku
Nie posiadam praw autorskich do
zamieszczonych zdjęć lokalu, potraw i logo. Pochodzą
one z oficjalnej strony internetowej lokalu. Więcej na: http://restauracjamarcello.pl/lodz/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz