Meg Mu Cook & Design to kolejny z
dość oryginalnych lokali mieszczących się w centrum Łodzi, w
tętniącej życiem strefie Off Piotrkowska (Piotrkowska 138/140). Co
wyróżnia restaurację na tle konkurencji? Otóż, serwowanie potraw
kuchni afrykańskiej i nietuzinkowe, kolorowe wnętrza.
To co zastaliśmy w środku miło nas bowiem zaskoczyło. Lokal wygląda bardzo eklektycznie, jednocześnie jednak mało restauracyjnie. Część ścian zachowała swój dawny, pofabryczny charakter, czyli litą cegłę. Inne znowu pokryła gładź, na którą naniesiono barwne, etniczne wzory. Po lewo od wejścia znalazła się spora, kolorowa kanapa i fotele do kompletu, a także kamienny stolik i stołki w kształcie beczek. Zasiąść można jednak również na i przy nieco bardziej tradycyjnych i współczesnych meblach, choć na szybkie piwo najlepiej wybrać jedną z huśtawek wiszących przy samym barze – super pomysł. Karniak należy się jednak za brzydkie rury grzewcze i „zimną” podłogę, a także dość dziwne zagospodarowanie wnętrza i niezrozumiałe dla nas wyłączenie z użytku części sali, przez co w lokalu nie pomieściło się zbyt wiele osób. Spora część ludzi, którzy zawitali tego wieczoru do Meg Mu, została odprawiona z kwitkiem przez właścicieli...
To co zastaliśmy w środku miło nas bowiem zaskoczyło. Lokal wygląda bardzo eklektycznie, jednocześnie jednak mało restauracyjnie. Część ścian zachowała swój dawny, pofabryczny charakter, czyli litą cegłę. Inne znowu pokryła gładź, na którą naniesiono barwne, etniczne wzory. Po lewo od wejścia znalazła się spora, kolorowa kanapa i fotele do kompletu, a także kamienny stolik i stołki w kształcie beczek. Zasiąść można jednak również na i przy nieco bardziej tradycyjnych i współczesnych meblach, choć na szybkie piwo najlepiej wybrać jedną z huśtawek wiszących przy samym barze – super pomysł. Karniak należy się jednak za brzydkie rury grzewcze i „zimną” podłogę, a także dość dziwne zagospodarowanie wnętrza i niezrozumiałe dla nas wyłączenie z użytku części sali, przez co w lokalu nie pomieściło się zbyt wiele osób. Spora część ludzi, którzy zawitali tego wieczoru do Meg Mu, została odprawiona z kwitkiem przez właścicieli...
Czas zerknąć w kartę dań, ta budzi
jednak mieszane odczucia. Jest bowiem bardzo uboga – nie byłem
jeszcze w lokalu z tak krótkim menu. Sytuację ratuje jednak
egzotyczność dań. Narzekać nie można również na ofertę
napojów. Polecić mogę zarówno napój imbirowy jak i kapitalny sok
z owoców szczawiu afrykańskiego. Dobre są również afrykańskie
piwa. Poza tym, warto spróbować wina z palmy – osobiście mnie
nie urzekło, z pewnością zaskoczy jednak Wasze kubki smakowe. A co
można zjeść – 6 dań, w tym jedno zmienne (danie dnia). Smuci
jednak fakt, że połowa potraw to ryby – choć sam jestem ich
wielkim fanem, to zdaję sobie sprawę, że inni mogą nie dzielić w
tym zakresie mojego optymizmu – wówczas pozostaje im zjeść
kurczaka z warzywami (bardzo przeciętny), wołowinę w sosie
(serwowana jak ta w Ganeshu, zbliżona zresztą nawet w smaku) lub
zupę z owoców palmy (podawaną jednak również z rybą!).
Ja zdecydowałem
się na smażoną doradę z sosem i bananem. Rybka była ładnie
podana, idealnie wypieczona i smaczna, niestety bardzo oścista
(podawana w całości). Dodatkowy sos ładnie podkreślał jej smak,
banan zaś był go praktycznie pozbawiony – przypominał nieco
nasze rodzime gotowane, jednak nieosolone kartofle...Po rewelacyjnych
napojach, spodziewałem się bardziej egzotycznego smaku potraw.
Podobnego zdania była większość współtowarzyszy. Jako, że
daniem głównym się nie najadłem, postanowiłem zamówić deser –
afrykańskie pączki bananowe z masłem orzechowym. Te były bardzo
przeciętne – gumiaste i mało wyraziste w smaku (nie przypadły
chyba do gustu nikomu z nas), sytuację ratowało masło orzechowe,
nie różniące się jednak od tego, które dostać możemy w każdym
większym sklepie. Dużo smaczniejszym deserem okazał się mus z
mango posypany owocami granatu – polecam! Nie wiedzieć czemu
przyszło nam jednak na niego bardzo długo czekać. Na tyle długo,
że byłem już pewien, że zupełnie zapomniano o tym zamówieniu.
Za danie główne, deser i napój zapłaciłem 45zł – w moim odczuciu to trochę za drogo, szczególnie jak na miejsce skierowane w pierwszej kolejności do młodych ludzi, głównie licealistów i studentów.
Podsumowując – Meg Mu Cook&Design budzi we mnie ambiwalentne uczucia. Dobre wrażenie robi lokalizacja, kolorowy wystrój i ciekawa w smaku oferta napojów. Menu jest jednak zbyt ubogie i mniej atrakcyjne niźli możnaby się tego spodziewać po knajpie afrykańskiej. Ceny też mogłyby być nieco niższe. Z pewnością warto wybrać się do Meg Mu przynajmniej raz - z ciekawości. Ja jednak wiem, że do stałych bywalców lokalu nie będę się zaliczać.
EDIT z 22.01.2013 - Meg Mu zdecydowało się nieco zmienić i poszerzyć kartę dań. Pojawiły się przystawki w korzystnych cenach i parę nowych dań głównych, które zastąpiły część potraw rybnych - pochwała za dobre posunięcie lokalu!
Nie posiadam praw autorskich do zamieszczonego logo jak i zdjęć lokalu i potraw. Pochodzą one z oficjalnej strony restauracji. Więcej na: https://www.facebook.com/MEGMUcookdesign
Lubię takie artykuły.
OdpowiedzUsuń