W ostatnią
sobotę postanowiłem wybrać się z grupką przyjaciół do kolejnej z licznych,
nowych łódzkich restauracji. Tym razem padło na Le Loft Cafe Restaurant (strona lokalu)
mieszczącą się przy skrzyżowaniu ulic Tymienieckiego i Kilińskiego, czyli kilka
minut pieszo od ścisłego centrum miasta. Nazwa lokalu nie przypadkowa, wiąże
się bowiem bezpośrednio ze stojącymi nieopodal łódzkimi loftami. Dojazd
nieskomplikowany, szczególnie gdy na miejsce wybierzemy się samochodem -
zaparkować trzeba będzie jednak na chodniku przed lokalem. Z centrum dojechać
można także jakimkolwiek tramwajem jadącym ulicą Kilińskiego, usytuowanie Le
Loft nie powinno więc nikomu przeszkodzić w odwiedzeniu tego bądź co bądź
ciekawego punktu na kulinarnej mapie Łodzi.
Z zewnątrz
lokal nie prezentuje się zbyt okazale, mamy bowiem do czynienia z przeciętną,
szarą łódzką kamienicą. Przydałoby się pomalować elewację i dodać jej nieco
życia. Cieszą zaś nowe okna i estetyczny murek z czerwonej cegły za którym
kryje się miniaturowy ogródek z 3-4 malutkimi stoliczkami, latem można więc
wypić kawę i przekąsić rogalika na świeżym powietrzu. Szkoda tylko, że okolica
niezbyt okazała, choć parę drzew się znajdzie, tramwaj wzdłuż Kilińskiego też
przejedzie.
Wnętrze
prezentuje się dużo lepiej, wyglądem nawiązuje do łódzkich loftów, nie mogło
więc zabraknąć ścian z charakterystycznej czerwonej cegły. Na podłodze panele,
na ścianach zdjęcia z dalekich zakątków naszego globu. Zasiąść zaś możemy przy
niższych kawiarnianych stolikach na niewielkich sofach lub przy prostych
obiadowych, drewnianych stołach. Wszystko ładnie ze sobą współgra, w
restauracji jest czysto, schludnie, przyjemnie i w miarę nowocześnie, nie
zaryzykowałbym jednak stwierdzenia że przytulnie. Nie jest to raczej lokal do
dłuższego przesiadywania ze znajomymi przy kolejnym piwie lub kawie, a miejsce
w którym możemy w spokoju zjeść lunch czy wypić kawkę i ruszać dalej. Le Loft
jest przystankiem na drodze, nie punktem docelowym wieczoru. Na dłuższą metę
może bowiem męczyć nieco zbyt jasne oświetlenie i niezbyt wygodne, proste
krzesełka obiadowych stołów przy których przyszło nam zasiąść.
Po chwili,
nieco zbyt krótkiej, przy stoliku pojawiła się miła kelnerka, która zebrała
zamówienia od większości naszej ekipy – w pośpiechu nikt nie zamówił nic do
picia, kelnerka też o to nie spytała. Ja zaś potrzebowałem jeszcze chwilę na
wybór dania z karty.
Menu,
podobnie jak wystrój wnętrz jest proste i przejrzyste. Pozycji nie ma może zbyt
wielu, są one jednak na tyle zróżnicowane, że z pewnością każdy znajdzie tu coś
dla siebie, zarówno pod względem smaku jak i ceny. Ta ostatnia nie jest bowiem
wygórowana. Za ciepłą ciabattę z indykiem i rukolą przyjdzie nam zapłacić
6,50zł, pasty to wydatek rzędu 15-16zł, sałatki nie przekraczają 12zł za
porcję, najdroższe zresztą danie - polędwiczki wieprzowe z pieca z czarnym
pieprzem, kosztuje 25zł, brawo! Całe menu widoczne pod adresem - http://www.leloft.pl/menu/ Warto dodać,
iż Le Loft reklamuje się jako lokal oferujący zdrowe posiłki – bez ulepszaczy i
konserwantów. Kolejną zaletą jest obszerna jak na takie miejsce karta win i
ciekawe propozycje dla smakoszy piwa. Nie uświadczymy bowiem, i Bogu dzięki,
Lecha, Żywca czy Warki a Bernarda i Raciborskie w licznych odmianach, również
owocowe czy bezalkoholowe, a wszystko to w rozsądnych cenach.
Wracając
jednak do meritum, czyli dań które zamówiliśmy. Ja zdecydowałem się na pastę z
oliwą z oliwek, czosnkiem, czarnym pieprzem, kaparami i płatkami łososia na
parze + Nestea. Dodatkowym atutem Le Loft jest możliwość wybrania rodzaju
makaronu bez względu na formę jego podania. Wybrałem pappardelle. Znajomi
zamówili zaś sałatkę marokańską i kuskus po arabsku. Pierwsze na stół trafiły
sałatki – porcje były stosunkowo duże i wyglądały apetycznie, następnie pojawił
się kuskus, na sam koniec zaś makaron. Ogólny czas oczekiwania to około 15-20
minut, całkiem nieźle.
Moja porcja
była stosunkowo duża (ponad dwukrotnie większa niż porcje pasty serwowane w
Locandzie) i dzięki estetycznej formie podania prezentowała się wyśmienicie,
zapach również robił swoje. Jak było jednak ze smakiem? Już nieco gorzej.
Makaron był idealnej twardości, jednak zbyt suchy i jednocześnie kleisty.
Zdecydowanie zabrakło większej ilości oliwy, tej nie znalazłem niestety na
stole, nie podano mi jej również do dania. Żałuję, że nie pofatygowałem się do
kelnerki i o nią nie poprosiłem, wówczas jednak nie przyszło mi to do głowy.
Pomijając to, pasta mogłaby być nieco mocniej przyprawiona, w rezultacie bowiem
smak całego dania sprowadzał się do smaku łososia, któremu nie mogę nic
zarzucić, moje podniebienie spodziewało się jednak bardziej urozmaiconej
kompozycji.
Nie
próbowałem porcji znajomych. Ich odczucia co do smaku dań były pozytywne jednak
również bez przesadnego ach i och. Po zjedzeniu i zabraniu talerzy przez
kelnerkę posiedzieliśmy jeszcze chwilę i porozmawialiśmy po czym każdy
oddzielnie zapłacił za swoje danie. Przed wyjściem udałem się jeszcze do
łazienki - schludnie i przyjemnie, zero zastrzeżeń.
Podsumowując,
Le Loft to ciekawa propozycja dla osób, które chcą wypróbować miejsce nieco
oddalone od kulinarnego centrum miasta. Reszta raczej nie ma potrzeby specjalnie się tam fatygować. Restauracja jest doskonałym lokalem na
szybkie śniadanie, lunch zaraz po pracy, czy niezobowiązujące spotkanie
biznesowe. Odradzam jednak umawiać się tam na dłuższe i większe meetingi
towarzyskie czy romantyczną kolację we dwoje. Ceny umiarkowane, adekwatne do
poziomu obsługi i smaku dań. Choć z pewnością nie będę stałym bywalcem Le Loft, to mam zamiar jeszcze raz tam zawitać i skosztować filetu z dorsza w sosie cytrynowym. Dam znać jak było! Smacznego!
Ocena:
Jedzenie: 6/10
Wystrój: 6/10
Obsługa: 7/10
Jakość/cena: 7/10
Nie posiadam praw autorskich do zamieszczonych zdjęć. Pochodzą one z oficjalnej strony internetowej lokalu. Więcej na: http://www.leloft.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz