poniedziałek, 9 września 2013

Jerry's Burger Łódź - kolejna amerykańska flaga na łódzkiej ziemi

            Przy okazji ostatniej recenzji Byk Burgera, wspominałem o mającym niedługo nastąpić otwarciu kolejnej burgerowni, czyli Jerry'sBurger. Nowy lokal czynny jest już od ponad dwóch tygodni i choć ostatnimi czasy miałem burgerów po dziurki w nosie, w końcu postanowiłem wybrać się i do tej knajpki.
            Usytuowana przy ulicy Piotrkowskiej 85 restauracja z zewnątrz prezentuje się bardzo skromnie. Szyby oklejone folią ze wzorem szachownicy i neonowy napis Jerry's Burger. Miejsca starczyło jeszcze tylko na wywieszenie menu. Lokal do największych bowiem nie należy. W środku jest jednak o wiele ciekawiej niźli moglibyśmy się po witrynie spodziewać.
           W końcu mamy bowiem do czynienia z wnętrzem iście amerykańskim, a nie tylko zawierającym amerykańskie akcenty (vide American Bull w Manufakturze). Co więc znajdziemy w środku? Na podłodze czarno-białe kafelki, na pastelowych, błękitno-różowych ścianach liczne blaszane tabliczki ściągnięte ze Stanów, poza tym szklane gablotki wypełnione baseballowymi piłeczkami, kaskami, biretami akademickimi, maskotkami, piłkami do rugby i innymi akcesoriami zza oceanu. Usiąść przyjdzie nam na wygodnych, czerwonych, przeszywanych kanapach, przy prostych ladowych stolikach ze srebrnymi wstawkami. Nie mogło również zabraknąć otwartej kuchni wzdłuż której rozmieszczono barowe stołki. Na suficie chromowane wiatraki i, jako jedyne nie do końca pasujące mi do wnętrz, lampy w kształcie wielkich halogenów. Całokształt sprawia jednak bardzo dobre wrażenie, a o zbieżności z amerykańskimi lokalami pin-up lat 50' niech świadczy zdjęcie typowego amerykańskiego dinnera zestawione z Jerry's Burger. Prawda że podobnie?
               Pozytywnie zaskakuje również obsługa. Pomijając urodę dziewczyn, na plus zasługuje ich wpasowujący się w konwencję strój. Poza tym, kelnerki są miłe, uśmiechnięte i bardzo sprawnie obsługują stoliki. Na dania nie przyszło nam bowiem długo czekać, panie nie zapomniały też spytać o poziom wysmażenia burgerów, zaproponowały również rozdzielenie rachunków dla łatwiejszej rachuby. Tak trzymać!
              Czas zerknąć w menu. Karta dań jest przejrzysta i dobrze skomponowana. Pierwsze miejsce zajmują oczywiście burgery, a tych jest aż 14 do wyboru. Poza klasyką znalazły się takie ciekawe pozycje jak Aloha – z ananasem, żurawiną i serkiem kremowym, Bandito – czyli burger na ostro z papryczkami jalapeno, sosem chilli i czerwoną papryką, burgery z jajkiem sadzonym a nawet z puree z mango. Jest więc w czym wybierać. Nawet wegetarianie znajdą coś dla siebie, będą mogli bowiem spróbować burgera na bazie tofu albo cukinii. Pomijając burgery, w Jerrysie możemy także zjeść klasyczną jajecznię, omlety jak i naleśniki z sadzonym jajkiem i bekonem. Oddzielną grupę stanowią zaś pancakes'y na słodko. A na nich, czego dusza tylko zapragnie: Nutella, fluff, posypki, kakao, M&M's, mus jabłkowy i oczywiście nieśmiertelny syrop klonowy. Poza tym nabyć możemy kolby kukurydzy, krążki cebulowe i shake'i. Pomijając te ostatnie i sok aloesowy, propozycja napojów jest raczej klasyczna. Alkoholi nie uświadczymy wcale, jest za to kawa parzona w dzbankach z darmową dolewką :)
              Menu jest więc bogate i ciekawe, a jak ze smakiem? Również nieźle. Ja zdecydowałem się na średnio wysmażonego God Fathera, czyli burgera z suszonymi pomidorami, czarnymi oliwkami, parmezanem i rukolą, na deser wybrałem zaś pancakes'y z kakao i musem jabłkowym, do picia shake'a waniliowego. Burgery podawane są w specjalnych drewnianych koszyczkach – wygląda to bardzo fajnie, sam burger leży jednak na papierowych serwetkach, które nie są zbyt dobrym pomysłem. Szybko nasiąkają tłuszczem, zaczynają się drzeć i przyklejać bo bułki. Na szczęście smak burgerów rekompensuje tę niewygodę. Są one dużo lepsze od tego co miałem okazję skosztować w Ribs & Rings czy Byk Burgerze. Mięso jest co prawda nadmiernie spieczone z zewnątrz, w środku jednak takie, jakie je sobie zażyczyliśmy. W końcu lokal, w którym widać i czuć różnicę między burgerem średnio a dobrze wysmażonym (żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia przekroju mięs). Do kupnej bułki już przywykłem i pomijając Drukarnię, w łódzkim burgerowniach w tym zakresie chyba niewiele się zmieniło. Reszta składników jest świeża i smaczna, a dobrze skomponowane sosy dodają całości konkretnego smaku. Burgery serwowane są z frytkami i sałatką coleslaw. Taka porcja każdego głodomora powinna zadowolić, mniej wymagający mogą zdecydować się na samego burgera bez zestawu płacąc wówczas za danie 3zł mniej. Frytki są poprawne, o ile lubicie miękkie a nie chrupiące, sałatka jest zaś chyba najsłabszym elementem układanki (wysuszona i mała porcja)
            Pozostałe dania również oceniam pozytywnie. Naleśniki są puszyste i bardzo sycące, a te serwowane z fluffem, Nutellą i M&Ms to po prostu niebo w gębie, bardzo słodkie niebo :) Skosztowałem też krążków cebulowych, o których nie mogę złego słowa powiedzieć. Sok aloesowy był zaś za słodki. Warto wspomnieć też o shake'ach. Ładnie podane i serwowane w wysokich szklankach, mogłyby jednak być nieco tańsze, bo w gruncie rzeczy, pojemność szklanek nie jest zbyt duża. Pomijając to, pozostałe ceny są bardzo rozsądne. Za burgera z zestawem przyjdzie nam zapłacić od 18 do 24zł, naleśniki to wydatek rzędu 10-15zł, shake kosztuje 10zł. Podsumowując, większość osób naje się i napije do syta za około 23-28zł.
            Reasumując, Jerry's Burger to bardzo ciekawa propozycja dla każdego głodomora. W knajpce jest zdecydowanie lepiej niż w Byk Burgerze czy Ribs & Rings, zastanawiam się czy nie lepiej nawet niż w American Bullu, mimo że Jerry's Burger nie serwuje steków. Patrząc na ilość polubień na oficjalnym profilu lokalu jak i ilość klientów w niedzielne popołudnie widzę zaś, że lokal przypadł do gustu nie tylko mnie, ale i sporej części łodziaków.
Zapraszamy do polubienia nas na Facebooku: https://www.facebook.com/foodfetishpolodzku

Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć i tekstów bez zgody autora zabronione! Jednocześnie informuję, że nie posiadam praw autorskich do logo lokalu, pochodzi ono z oficjalnej strony restauracji: https://www.facebook.com/jerrysburger1