niedziela, 30 czerwca 2013

Pierogarnia Co ludzie powiedzą Łódź - najlepsze pierogi w mieście!

       Kocham dania mączne – makarony, naleśniki, kopytka, knedle, leniwe...nawet prażoki wolę od normalnych tłuczonych. Nie ma jednak wg mnie lepszego dania mącznego niż pierogi. Gdziekolwiek bym nie był, jeżeli widzę je w menu, muszę ich spróbować, a górskie schronisko bez pierogów w karcie dań nie powinno się w moim odczuciu w ogóle nazywać schroniskiem! W Łodzi pierogów próbowałem już w wielu miejscach, począwszy od nieistniejącej już Planety, poprzez Pierrogerię w Manufakturze, Pozytyvkę, Teremoka, PierrRogi 69, Kaszę i Grzyby, na knajpach w stylu Chłopska Izba skończywszy.
        Dzisiejszy wpis będzie jednak o małej, niepozornej pierogarni mieszczącej się na obrzeżach Teofilowa. Pierogarni, która w mojej skromnej opinii serwuje najlepsze pierogi w mieście, przy okazji oferując je w najlepszej cenie :) A mowa o lokalu “Co ludzie powiedzą...” usytuowanym przy zbiegu ulic Rąbieńskiej i Kwiatowej.
         Z zewnątrz knajpka nie prezentuje się zbyt okazale. Ot, zielonkawy budyneczek z daszkiem i zawieszonym na frontowej ścianie banerem z nazwą i logo pierogarni. Ciężko powiedzieć by ten wygląd zachęcał do wejścia, z drugiej jednak strony pamiętajmy, że mamy do czynienia z małą knajpką na obrzeżach miasta a nie prestiżowym lokalem w centrum. Mimo wszystko, mogłoby to wyglądać ciutkę lepiej. Wnętrze również utrzymane jest w spartańskim stylu. Po lewo znajduje się skromy samoobsługowy bar. Główna sala ulokowana po prawo wita zaś pomalowanymi na fioletowo ścianami z paroma obrazkami, czarno-białymi kafelkami na podłodze i prostymi stołami. Widać, że to miejsce na szybki obiad po pracy a nie długie wieczory ze znajomymi. I na tym narzekanie się kończy :)
       Choć danie musimy zamówić samemu przy barze, to resztą zajmie się już obsługa. Nam przyjdzie tylko poczekać na doniesienie pierogów do stolika a i to nie będzie trwać długo. Na ogół po 7-10 minutach możemy się już delektować najlepszymi pierożkami w mieście. Obsługa jest zaś miła i uśmiechnięta, można się poczuć jak u siebie w domu.
        Pora na meritum. W menu pierogi z kapustą i grzybami, ruskie, z mięsem, z mięsem i kapustą, ze szpinakiem i serem feta, żółto-serowe, z owocami, z kaszą i grzybami. Jest więc w czym wybierać i każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Jest też barszczyk czerwony, herbata i kawa. Jeżeli nie lubisz więc pierogów, nie masz tu czego szukać, ale jak można nie lubić pierogów?!? Szczególnie tak dobrych jak te z “Co ludzie powiedzą...” Możemy wybrać zestaw za 7zł lub 10zł lub po prostu kupić tyle sztuk pierogów ile chcemy płacąc po 1zł za sztukę. Przy czym dodać muszę, że pierogi są naprawdę konkretnych rozmiarów, przynajmniej dwukrotnie większe od klasycznych mrożonych pierogów ze sklepu. Co za tym idzie, omawiana pierogarnia jest najtańszym miejscem w Łodzi, które pozwoli nam dobrze najeść się do syta za małe pieniądze. Pierogi są tak duże, że mi w zupełności wystarcza zestaw za 7zł + barszczyk. Dzięki temu, za niecałe 10zł jestem pełen :)
        Same pierogi są zaś rewelacyjne. Po 5 wizytach i częstym braniu zamówienia na wynos, spróbowałem już większości z nich. Polecam szczególnie pierogi z mięsem, kaszą i grzybami i pierogi na słodko z owocami. Ciasto po prostu idealne, dobrze rozwałkowane, gładziutkie i lekko elastyczne ale niezbyt kleiste. Om nom nom! Farsze również na bardzo dobrym poziomie! Szczególnie mięsny, bardzo wyrazisty w smaku i sycący. A okrasa, prawie pierwsza klasa, przydałoby się tylko więcej skwarków :) Do „Co ludzie powiedzą...” zaciągnąłem nawet moją mamę, babcię i dziadka. Każdy wyszedł zadowolony. Słowa uznania należą się również za barszczyk czerwony – esencjonalny, bardzo wyrazisty w smaku i rozgrzewający! Zresztą, najlepszym dowodem na to, że w lokalu można smacznie zjeść, jest ilość klientów, którzy przewijają się przez to miejsce. Tylko podczas jednego 30 minutowego pobytu w pierogarni naliczyłem 10 osób które wstąpiły na chwilkę by kupić pierogi na wynos. Sam zresztą nadal mam w zamrażarce kilka sztuk :)
         Jeżeli lubicie dobrze i tanio zjeść, jeżeli kochacie pierogi, jeżeli nie macie czasu samemu zrobić obiadu a nie chcecie kupować mrożonych pierogów, koniecznie wpadnijcie do „Co ludzie powiedzą”. To jedno z tych miejsc, które pomimo odległości od centrum warto odwiedzić, by przekonać się na czym polega dobry pieróg! Do pełni szczęścia brakuje tylko ładniejszego i przytulniejszego wnętrza. Mimo wszystko na pytanie „Co ludzie powiedzą?” odpowiem – tak trzymać!

EDIT z 10.10.13. Od napisania recenzji byłem w lokalu już wiele razy. Cieszy się olbrzymim powodzeniem, a obsługa ma pełne roboty. Często zdarza się przez to, że o godzinie 13-14 już brakuje jakiś pierogów. Każdemu polecam wcześniej dzwonić do lokalu i zamawiać sobie porcję, tak by później nie obejść się smakiem!
Zapraszamy do polubienia nas na Facebooku: https://www.facebook.com/foodfetishpolodzku

Wszelkie zdjęcia i grafiki z wyłączeniem logo pierogarni są mojego autorstwa. Wszelkie prawa zastrzeżone.

wtorek, 11 czerwca 2013

Festiwal Dobrego Smaku - Łódź ma się czym pochwalić!

Na wstępie należą się Wam słowa przeprosin za tak długą przerwę pomiędzy tym a ostatnim wpisem. Niestety nawał pracy, wyjazdy i sprawy osobiste nie pozwoliły mi na poświęcenie blogowi należytej ilości czasu. Najwyższa pora zacząć nadrabiać zaległości!
Zacznę jednak nietypowo - gościnną fotorelacją z kolejnego Festiwalu Dobrego Smaku, który odbył się podczas ostatnich dni w naszym mieście. Tekst i zdjęcia autorstwa Karoliny Kozowicz, towarzyszącej mi podczas sobotniego spaceru po festiwalowych lokalach do przeczytania poniżej. Treści kursywą w nawiasach pisane to moje votum addendum w sprawie :)
Od czwartku, 6 czerwca do niedzieli włącznie, trwała X edycja fantastycznego łódzkiego Festiwalu Dobrego Smaku. Celebracja jedzenia odbywa się na wiele sposobów, nic dziwnego, że wzbudza ogromne zainteresowanie wśród mieszkańców naszego miasta. Kulinarne warsztaty, przegląd filmów, pokazy, konkursy, a przede wszystkim tworzony przez Łodzian ranking najlepszych (zgłoszonych) łódzkich lokali.
Nie mogłam przegapić takiej okazji promocji miasta i sama wzięłam w sobotę udział w zabawie. Polegała ona na odwiedzeniu lokali zgłoszonych do Festiwalu i wypróbowaniu polecanych dań w stałej cenie 10zł (restauracje) i 7zł (kawiarnie). Porcje były niewielkie, ale po piątej degustacji mój brzuch, pomimo przyjemnych spacerów pomiędzy lokalami, był już przepełniony różnościami do granic możliwości.
Pisząc we wstępie o wielkim zainteresowaniu Festiwalem, miałam na na myśli długie kolejki w oczekiwaniu na stolik we wszystkich miejscach, jakie mijaliśmy. Część z nich okazała się dla nas zbyt dużą przeszkodą, a w części lokali, jak np. w Drukarni. Skład chleba i wina, po pewnym czasie (i niestety w naszej pory obiadowej) po prostu zabrakło popisowych dań.
Rozpoczęliśmy w Titi, restauracji, która nawiązała do filmowego charakteru tegorocznej edycji Festiwalu i swój pomysł na promocję lokalu skupiła wokół filmu „Przepiórki w płatkach róży”. Wystarczy wspomnieć o głównej bohaterce filmu imieniem Tita – filmu, który był wyświetlany w lokalu, podczas gdy gościom było podawane danie dnia – przepiórki w płatkach róży. (Pierwszy raz miałem okazję spróbować mięsa przepiórczego - spodziewałem się, że będzie bardziej delikatne w smaku, zbliżone może do żabich udek. Mięso podano na przeciętnym puree ziemniaczanym z białymi warzywami i sosem. Ocena dania - 5/10)
Następnie, udaliśmy się do ukrytej w bramie na Piotrkowskiej, Servantki. Udało nam się szybko zdobyć wolny stolik i z przyjemnością zjeść pyszne Pielmieni syberyjskie. Nadziewane pierożki idealnie komponowały się z romantycznym charakterem lokalu. (Servantka  po raz kolejny stanęła na wysokości zadania. W moim odczuciu to jedna z lepszych restauracji w mieście. Pielmieni było doskonałe w smaku i perfekcyjnie, estetycznie podane. Ocena dania - 8/10. Recenzja Servantki - click!)
Obiadową część zakończyliśmy w La Stradzie, gdzie daniem – niespodzianką, pod słodkim tytułem „La dolce Vita”, okazał się... pasztet z wątróbek drobiowych na polencie gotowanej na mleku z dodatkiem chili. Włoska restauracja przygotowała odważne menu i choć danie wyglądało pięknie, to dla niewprawnego degustatora (jak ja), mogło wydać się zbyt wyrafinowane. Niemniej jednak, cieszę się, że spróbowałam czegoś nowego. (Faktycznie, danie La Strady to odważna propozycja, szczególnie że sporo osób, w tym ja, nie przepada za wątróbką. Ładnie podane i wyszukane w smaku, podobnie jak koleżance, La dolce Vita nie przypadło mi do gustu. Na dodatek nazwa potrawy może mylić. Spodziewasz się słodkości a dostajesz pasztet z wątróbki... Ocena dania - 4/10. Szkoda, że w lokalu poza festiwalowym daniem nie można było tego dnia zamówić innych pozycji z karty. Na pizzę z Nutellą i malinami zawitam więc do knajpki innym razem)
Po tych wszystkich przygodach restauracyjnych, zdecydowaliśmy się na deser w pobliskim Niebostanie, gdzie serwowali Panny z Wilka i kawę. Pomimo późnej godziny, w lokalu wszystkie stoliki, pufy, parapety, krzesła były zajęte. Łodzian nie zniechęcił remont w tej części ul. Piotrkowskiej i wszyscy chętnie spacerowali, nawet po rozkopanej nawierzchni, pomiędzy wiszącymi kablami i stojącymi blokami kamieni. (Panny z Wilka okazały się być truskawkami z prawdziwą bitą śmietaną serwowanymi na kruszonce zbożowej. Idealny deser na letnie wieczory, świetnie komponujący się z delikatnym cappuccino. Ocena deseru - 7/10. Co do samego lokalu, sporo łez uroniłem po zamknięciu Jazzgi, Niebostan jest jednak lokalem, który, choć całkowicie różni się charakterem od wcześniejszego klubu, szybko podbił moje serce)
Ostatnim lokalem Festiwalu Dobrego Smaku, który odwiedziliśmy była cukiernia Pani Cupcake. Sądzę, że trudno było wybrać lepsze miejsce na zakończenie wieczoru. Poza pyszną babeczką i kawą, znaleźliśmy tu wspaniałą atmosferę, jaka roztacza się w całym podwórzu Piotrkowskiej 89. (To prawda, podwórko Secesji to jedno z najprzyjemniejszych miejsc na chwilę wytchnienia podczas letnich wieczorów w Łodzi. Sernikowy Brownie w wiśniowym dressingu i kolejna kawka stanowiły zaś perfekcyjne zakończenie sobotniej eskapady, które umiliła również przesympatyczna, śliczna kelnerka z Pani Cupcake. Ocena deseru - 6/10)
Żałuję, że nie mogłam zwiedzić i z należytym uznaniem opisać dań wszystkich 34 lokali, choć wiem, że byli wytrwalsi Łodzianie, którzy spróbowali znacznie więcej potraw niż ja. Koniecznie śledźcie stronę http://festiwaldobregosmaku.eu/ (tam też znajdziecie pełną listę lokali i przygotowanych atrakcji), aby dowiedzieć się, który lokal zdobył największe uznanie. Festiwal Dobrego Smaku jest wyjątkowym wydarzeniem. Jestem dumna, że to w naszym mieście rozwijają się takie inicjatywy. Oby więcej!

Ja też rad jestem, że to właśnie w Łodzi powstał i odbywa się tak przedni festiwal. Żałować można jedynie, że popisowe porcje były mniejsze niż roku temu. Być może (jak to słusznie zauważył mój znajomy) część restauracji odkryła, że poza promocją lokalu, może na festiwalu jeszcze troszkę zarobić. Z drugiej strony, nie możemy mieć im tego za złe. Festiwal ma na celu rozpropagować łódzkie lokale i umożliwić nam skosztowanie ciekawych dań w rozsądnej cenie, a nie najedzenie się do syta za grosze ;)

Czekam na Wasze opinie! Które festiwalowe restauracje i potrawy najbardziej przypadły Wam do gustu?
Na koniec pragnę podziękować Karolinie za gościnny wpis na łamach Food Fetish po łódzku a Was zaprosić na jej własną stronę - Oby Łódź. Znajdziecie tam wiele ciekawych wpisów dotyczących naszego miasta. Pozdrawiam!